Różnica psychologiczna pomiędzy realnym rynkiem a symulatorem
Trading polega na ciągłej analizie swoich wyników, zachowań i procesu podejmowania decyzji, aby wyszukać powtarzające się błędy. Wiedząc co jest nie tak jak powinno być, można pracować nad wyeliminowaniem systematycznie powtarzających się elementów. Zakładając, że złe zachowania są faktycznie eliminowane, wraz z biegiem czasu, powinno się grać coraz skuteczniej i coraz lepiej. Tej zasady trzymam się osobiście, a dzisiejszym wpisem przedstawię kolejny etap, na jakim się znalazłem: przechodzenie z symulatora na rynek rzeczywisty.
Pomimo, iż na realu gram już od dwóch miesięcy, w dalszym ciągu wracam na symulator, żeby doszlifować strategię wejść i wyjść z rynku. Udało mi się tak ustawić sprzęt, że mogę jednocześnie wykonać transakcję na obu rynkach, lub tylko na jednym z nich. W jakim celu to zrobiłem? Zamiast mówić sobie, że „chciałem wejść tutaj i tutaj, i zamknąć tam i tam, ale się nie zdecydowałem i zysk przeleciał mi koło nosa”, teraz mogę mieć dowód na to, że transakcja była by zyskowna – lub nie. Do jakich wniosków doszedłem, testując takie podejście przez ostatni tydzień?
Przede wszystkim, po grze na żywo przez 2 miesiące, powroty na symulator to wyprawa w inna rzeczywistość. Wcześniej, gdy od wyników na simie zależało to czy pójdę live czy nie, emocje były spore, powiedział bym wręcz, że takie same jakie później towarzyszyły mi w realu. Teraz – niestety zdaję sobie sprawę, że zyski jak i straty symulatorowe nie powodują zmiany bilansu na koncie, przez co podejmowane decyzje nie są zniekształcone strachem czy pewnością siebie – jednym słowem emocjami. Jaki jest tego efekt? Wykonując tylko te transakcje, które chciałem wykonać na żywym rynku, ale z różnych powodów bałem się zaryzykować, bez problemu dziennie potrafię wykonać 40 punktów (a gdyby nie brać pod uwagę faktu, że gram większą liczbą kontraktów na simie: 20 – 30 cen). Oczywiście, nie wszystkie transakcje są zyskowne, aczkolwiek generalnie, mam bardzo dużą skuteczność przekraczającą 75%, przy bardzo ograniczonych stratach. Gdy pojawia się transakcja, którą zdecyduję się wykonać na żywym rynku, wykonuję ją. Niestety, w tym momencie czuję, jak wielkie emocje się pojawiają, z czego największa to strach przed stratą. Strach ten paraliżuje mnie często i nie pozwala mi zamknąć pozycji z małą stratą, pomimo iż widzę, że ustawiony jestem w złym kierunku, każe mi zamknąć zanim mój cel zostanie osiągnięty, a nawet zamknąć, podczas gdy cena się nie ruszyła!
Żeby nie było wątpliwości, obserwacja realnego rynku, wykonując transakcje na symulatorze, nie daje mi żadnej przewagi, ponieważ symulator działa tak samo szybko. Dodatkowo, aby wykluczyć możliwość lepszego kolejkowania na symulatorze, transakcje otwieram po cenie rynkowej.
Czy fakt takiego powodzenia transakcji symulatorowych w porównaniu do rzeczywistych może być wyjaśniony zasadą nieoznaczoności Heisenberga (dla osób nie wtajemniczonych w fizykę kwantową, zasada nieoznaczoności mówi, że nie można z dowolną dokładnością wyznaczyć jednocześnie położenia i pędu cząstki, ponieważ sam fakt obserwacji, czyli ingerencji w środowisko, powoduje zmianę w tym środowisku; innymi słowy obserwując jedną zmienną, powodujemy zmianę wartości drugiej). W przypadku tradingu, czy fakt wykonywania transakcji na rynku ma wpływ na kierunek w jakim się porusza? Nie do końca wydaje mi się, aby przy tak płynnym rynku jakim jest Bund, ta teoria mogła mieć zastosowanie, gdyż kilka kontraktów nie ma na tyle siły, aby ruszyć rynkiem. A może właśnie ma?
Drugie i chyba dużo bardziej realne wytłumaczenie tego zjawiska to fakt wpływu emocji na proces podejmowania decyzji. Na symulatorze mózg nie ma się czego obawiać więc w bardzo szybkim czasie potrafi analizować aktualną sytuację. Nie ma problemu wejść przeciwko trendowi, aby zgasić ruch. Nie ma problemu uderzyć w duże zlecenie, które i tak wydaje się fałszywe. Powodem takiego ogromnego wpływu na odczuwane emocje jest fakt myślenia o stanie konta. Z jednej strony obawiam się, że jeśli dojdę do limitu strat -5000, nie będę mógł więcej grać – przez co gram bardzo ostrożnie. Grając bardzo ostrożnie, bardzo ciężko jest osiągnąć zyski. W wyniku takiej postawy, powolutku, moje konto idzie coraz niżej i niżej pod kreskę. Jest to zamknięte koło, o czym właśnie sobie niedawno uświadomiłem, aż muszę napisać to jeszcze raz:
Gram ostrożnie, aby nie stracić całego kapitału. Skupiając się na tym, żeby nie tracić, nie ryzykuję, i nie zarabiam na pokrycie kosztów. W efekcie, moje konto powoli ale systematycznie topnieje przez co prędzej czy później stracę wszystko w związku z czym, nie będę mógł robić tego co sprawia mi tak ogromną przyjemność – grać.
Jak twierdzi m.in. Anthony Robins, skupiając się na czymś, podświadomie dążymy do tego. Dlatego tak wiele mówi się o ustalaniu celi, do których chce się dotrzeć. Wiedząc dokąd chcemy dojść, patrzymy w tym kierunku i zauważamy drogowskazy prowadzące do celu. Cel zawsze określony jest jako specyficzne miejsce, w którym chcemy skończyć naszą podróż, a nie jako miejsce, do którego nie chcemy dojechać. Czy w związku z tym, nie wystarczy zmienić nastawienia i zamiast myśleć o tym, żeby stracić jak najmniej – zacząć myśleć o tym, aby zyskać jak najwięcej? Niby prosta sprawa, jednak strach przed wykonaniem transakcji w dalszym ciągu będzie się pojawiał, przynajmniej na początku, dopóki nie zbuduje się serii sukcesów, które dodadzą pewności siebie i utwierdzą w przekonaniu, że faktycznie potrafimy dokonać tego, na czym nam zależy.
Można wspomóc się w tym przypadku więc Neurolingwistycznym Programowaniem (NLP). Anthony Robins, w jednym ze swoich szkoleń audio (Personal Power – cd 15 – Overcoming Fears of Failure, Success and Rejection) korzystając z metod NLP opisuje, w jaki sposób można pozbyć się emocji, które w niczym nam nie pomagają, a na dodatek przeszkadzają w drodze do sukcesu. Zaproponowany sposób, jak określa to autor, przypomina zarysowanie płyty. CD z muzyką, które zostało bardzo porysowane ostrym narzędziem, nie będzie grało tak samo jak oryginalne (o ile w ogóle będzie grało). Dokładnie taką samą analogię można zastosować do przeprogramowania mózgu – stosując techniki NLP można zastąpić negatywne emocje związane z jakimś doświadczeniem z przeszłości, na takie, które spowodują, że np. będziemy się uśmiechać. Strach, określany jako FEAR – False Evidence that Appears Real (Fałszywa rzeczywistość, która wydaje się być prawdziwa) pojawiający się w momencie, gdy mamy wykonać transakcję wynika z faktu, że kiedyś taką wykonaliśmy i bardzo się „sparzyliśmy” co w efekcie było powodem ogromnego bólu. Nasz mózg, chcąc uniknąć podobnego efektu, reaguje właśnie strachem na sytuację, która potencjalnie może mieć podobne skutki.
W życiu, jest to bardzo cenna umiejętność. Dzięki niej, dziecko, które raz się poparzy, nie dotknie już nigdy więcej kubka, z którego leci para. Dla tradera, opisany mechanizm obronny jest bardzo uciążliwy, ponieważ fakt, że coś wydarzyło się kiedyś, wcale nie oznacza, że wydarzy się następny raz pomimo, iż warunki do tego mogą być identyczne. Stąd twierdzenie, że w tradingu trzeba myśleć prawdopodobieństwami – tylko jak to zrobić, gdy pomimo iż coś co wydaje się dużo bardziej prawdopodobne, kojarzy nam się z sytuacją, która mało co nie doprowadziła na skraj bankructwa? Odpowiedź jest chyba oczywista – trzeba dojść do momentu, w którym potrafi się zaufać sobie na tyle, że mózg, przynajmniej podczas spekulacji, nie będzie musiał spełniać swojego zadania, które w innych dziedzinach spełnia tak rewelacyjnie – obrona przed czynnikami szkodliwymi.
Jak widać, rozwiązanie na problem, z jakim mam teraz do czynienia jest bardzo proste. Niestety, najprostsze rzeczy często są najtrudniejsze do wykonania.
Pozdrawiam
Emocje wprowadzone i kształtowane przez ewolucje chronią nas przed otoczeniem i zwiększają zdolność przetrwania w przypadku niebezpieczeństwa. Emocje nie są automatyczną reakcją lecz wyobrażenie i przewidywanie nadchodzących zdarzeń i nasza interpretacja faktów powodują ową reakcje.
I tu właśnie leży pułapka zastawiona na traderów :z jednej strony pamięć o stratach poniesionych w przeszłości w podobnym przypadku (emocje) z drugiej świadomość że jak zauważyłeś:
“fakt, że coś wydarzyło się kiedyś, wcale nie oznacza, że wydarzy się następny raz pomimo, iż warunki do tego mogą być identyczne”(logika)
Ta konfrontacja logiki z emocjami i konieczność stłumienia emocji i radzenia sobie z nimi powodują że trading od strony psychiki jest jest jakby przeciwny naszemu instynktowi samozachowawczemu.
Prawdopodobnie dlatego tak wielu początkujących traderów odnosi początkowe sukcesy – nie mają jeszcze zakodowanego w podświadomości wyobrażenia o możliwości strat(mimo że o tym teoretycznie wiedzą) – i prowadzą prawidłowe transakcje zgodnie z logiką, lecz po pierwszych stratach gdy zaczną dochodzić emocje (jako konsekwencja podświadomości) i strach-wszystko zaczyna się sypać
intuiCJA gRACZA -wYKORZYSTAJ JEJ SIŁĘ .
ZACZNIJ CZYTAĆ ‚RACHUNEK PRAWDOPODOBIEŃSTWA-MATEMATYKA’.
Tomku, swietne uzupelnienie wpisu.
Mamaa, co masz na mysli piszac o czytaniu rachunku prawdopodobienstwa? Masz jakies dzialy specyficzne na mysli? Co do intuicji, wykorzystuje ja, i dziala ona idealnie, jesli nie mam obciazenia psychicznego (np, grajac na symulatorze). Gdy dochodzi strach – intuicja ulega wlasnie tym niechcianym emocjom.
ttomek
Poruszyłeś bardzo ważną kwestię… Zresztą z punktu psychologicznego jest to bardzo ciekawy temat. Mark Douglas mówi, że kiedy zaczynamy przygodę z tradingiem, nie mamy opowiedniej mentalności aby odnosić stały sukces i bez pracy nad tą mentalnością, z biegiem czasu oddalamy się od celu.
Marcin:
„Czy w związku z tym, nie wystarczy zmienić nastawienia i zamiast myśleć o tym, żeby stracić jak najmniej – zacząć myśleć o tym, aby zyskać jak najwięcej?”
Zwróć uwagę, że najlepszym rozwiązaniem jest w ogóle nie myśleć, czy się straci czy się zyska. Idealny stan to taki, w którym składamy zlecenia i nie mamy jakichkolwiek oczekiwań co do tego co zrobi rynek. Idelany stan to taki, w którym wyłączamy myślenie nie tylko o stratach ale i o zyskach, składamy zlecenie i pozwalamy rynkowi wyrazić się w którąkolwiek stronę.
Ja właśnie dążę do takiego stanu. Praca, praca i jeszcze raz praca.
Pozdrawiam.
@max – wiem o tym iż psych i emo to najważniejsze w tradingu i w życiu
– z jednej strony to pozwala nam unikać nam niebezpieczeństw, ale w tradingu jest pułapką i łapiemy się na to jak muchy na lep, jak potrafimy z tym sobie radzić to mamy szansę istnieć na Rynku, no ale to nie dla każdego jednak.
zdróvko
@mamma- faktycznie celem tradera jest poszukiwanie takich sytuacji na rynku które dają większe prawdopodobieństwo zysku i to wszystko- „proste co nie” (doda)
Dlatego wlasnie nie do konca rozumiem co da czytanie ksiazek o prawdopodobienstwie … ale jesli cos sa w stanie zmienic, to bardzo chetnie poslucham. Wg mnie sprawa jest prosta – trzeba umiec tak wywazyc naplywajace informacje, aby wyliczyc prawdopodobienstwo dla kazdego miejsca, w ktorym chcemy wejsc i poprostu zagrac pod to, ktore jest wieksze. Ta umiejetnosc (inaczej zwana – intuicja) przychodzi po latach treningu … 10 000 godzin Panowie i Panie ;)
A czy nie dla wszystkich? Oczywiscie, ze nie … jest tylko nieliczna grupka „wariatow”, ktorzy sa w stanie tyle czasu poswiecic wpatrywaniu sie w liczby … ;)
Pozdrwawiam