Recepta na sukces w tradingu?
Szukając złotego środka, metody dzięki której zacznę automatycznie i bez wysiłku zarabiać na giełdzie spędziłem bardzo wiele czasu. Najpierw zainspirowały mnie wskaźniki Analizy Technicznej, które wydały mi się rozwiązaniem mojego problemu – analizując dane historyczne można było znaleźć mnóstwo przykładów, kiedy to generowane sygnały okazywały się perfekcyjne. W praktyce jednak okazywało się, że wykonanie transakcji zgodnie z dobrym sygnałem, który niczym nie różnił się od wielu złych z przeszłości, było jednak rzeczą bardzo trudną. Doszedłem do wniosku, że wskaźniki te są zbyt „proste”. Dlatego postanowiłem popracować nad czymś dużo bardziej skomplikowanym, aczkolwiek również wykorzystującym moc obliczeniową komputera – sztuczne sieci neuronowe i algorytmy genetyczne. Efekt – bardzo dużo godzin spędzonych nad pisaniem algorytmów, testowaniem i szukaniem optymalnej konfiguracji, które skończyły się jedynie na dobrej ocenie z pracy dyplomowej oraz wnioskiem, że praca w tym kierunku wymaga jeszcze ogromnego nakładu.
Następny etap mojego tradingu to fizyczne dokonywanie transakcji, testowanie różnego rodzaju formacji cenowych, obliczeń, przekształceń, tworzenie systemu, którym mógł bym podążać mechanicznie. Efekt – wydaje mi się, że wszystko co bym nie robił, doprowadziło do tego, że nauczyłem się wykonywać transakcje tak, aby nie popełniać najczęstszych błędów dzięki czemu osiągane wyniki nie były obarczone takimi zniekształceniami. Patrząc jednak na rezultaty moich wielu systemów, wydaje mi się, że wszystkie dawały wyniki nie lepsze od rzutu monetą, tzn. szansa zysku do straty była równa 1:1.
W wyniku tych wszystkich poszukiwań, dotarłem do momentu, w którym uznałem, że sukces tradera nie polega na tym, jak dobry ma system. W zasadzie nie ma mechanicznego systemu na giełdę (być może się mylę). A wszystko dlatego, że uczestnikami rynku są ludzie. Nawet algorytmy będące uczestnikami tworzone są przez ludzi. W związku z tym, że kierunek ruchu ceny jest wypadkową opinii wielu osób, ciężko jest proces decyzyjny zamknąć w sztywne ramy. A wszystko dlatego, że ludzie dopasowują się do tego, co aktualnie dzieje się na rynku. I tak w jednym dniu, jeden wskaźnik może działać perfekcyjnie, podczas gdy dzień później, może dawać najgorsze sygnały ze wszystkich.
Zauważyłem (oczywiście czytałem już o tym wcześniej, ale dopiero teraz dociera to do mnie), że praca tradera jest w zasadzie bardzo podobna do pracy lekarza specjalisty.Pomimo wielu podobieństw każdy przypadek pacjenta jest inny. Inny organizm, inna tolerancja na leki, inne doświadczenia. Dobry lekarz, bazując na swoim doświadczeniu, wiedzy którą zdobywa każdego dnia oraz intuicji, jest w stanie dobrać idealne leczenie. Sprawa jest tym trudniejsza im większa presja działania wynikająca z aktualnego stanu pacjenta.
Dokładnie tak sytuacja wygląda z traderem. Dzięki miesiącom spędzonym przed ekranem, setkami przeczytanych książek, artykułów czy analiz, oraz swojej intuicji jest w stanie podjąć poprawną decyzję w odpowiednim momencie. Rynek w tym przypadku jest pacjentem, dla którego z wachlarza dostępnych metod wybiera tą, która w aktualnym momencie da najlepsze efekty – największy zysk. Oczywisty jest fakt, że gdy w grę wchodzą pieniądze, im większa liczba kontraktów, tym presja jest większa. Jednak właśnie dzięki treningowi, trader uczy się opanowania emocji nawet pod wpływem ogromnej presji.
Powyższa analogia doszła do mnie właśnie niedawno i zacząłem się zastanawiać jak opisane elementy objawiają się w moim tradingu. Zauważyłem, że sytuacje na giełdzie można skatalogować, w zależności od tego, jakie ruchy panują na rynku. Niektóre oferują wiele okazji zarobku kilku punktów w ciągu kilku-kilkudziesięciu sekund, podczas gdy inne dają możliwość na zdobycie max 1-2 w czasie podobnym do powyższego przykładu. Czasem trzeba czekać 10 minut, aby rynek przesunął się o 5 punktów, podczas gdy innym razem, ruch 20 punktowy trwa o połowę krócej. Najlepsze efekty osiągam więc, gdy zamiast oczekiwać na to, co powinno się stać, mam „czysty umysł” i reaguję zgodnie z tym co aktualnie się dzieje. Dlatego właśnie uznałem, że największym sukcesem jest umiejętność zastosowania stylu, który umożliwi wykorzystać aktualną sytuację do maksimum. Oczywiście, moje decyzje nie są jeszcze idealne, ale gdyby popatrzeć na to jak reagowałem pół roku temu, różnica jest ogromna.
Dlatego też, najlepszym podejściem do tego wszystkiego jest uznać, że nie ma skrótów – nie ma możliwości na szybkie wzbogacenie się minimalnym wkładem. Nie ma innego sposobu na naukę bycia systematycznie zyskownym jak poświęcony czas. Im więcej go mamy, tym większe szanse na większy sukces. Wiedząc o tym, nie ma sensu spinać się, denerwować czy dołować przy każdym niepowodzeniu. Należy przyjąć postawę prawie obojętności i zwyczajnie cieszyć się z procesu nauki. Każda presja jaką na sobie wymuszamy zamiast przyspieszyć – opóźni osiągnięcie wymarzonych wyników.
Wszystko o czym dotychczas czytałem, zaczyna powoli łączyć się w jedną całość.
Mam troche inne podejscie do tradingu,dzien zaczynam od wyznaczenia trendu dnia i wchodze na korektach ,nie robie wiecej niz 2 zagrania dziennie pomimo ,ze sa okazje ku temu.Maksymalna strata dnia 1% risk, to pozwala miec dystans do gry ,plus brak zmeczenia .Oczywiscie R-R 2-1.Najwazniejszym wydaje mi sie w tym zawodzie to grac jak automat bez emocji i tu widze tego zlotego grala czyt. poznac siebie samego i dostosowac technike gry do wlasnych predyspozycji i charakteru nigdy na odwrot.Pozdrawiam
Czesc Wojtku, jezeli tylko dobrze czujesz sie ze swoja strategia to najwazniejsze. Ja niestety mam inna sytuacje, i podczas gdy grajac na swoim koncie CFD moge nawet przez kilka dni nie wykonac transakcji, w biurze musze (a przynajmniej wypadalo by) zrobic ich dziennie przynajmniej 20… Oczywiscie sa osoby ktore w sumie zrobia 2-3 ale wtedy nie ma wogole sensu byc w firmie, bo na swoim koncie CFD mozna strategie dajaca taka mala liczbe wejsc spokojnie sobie wykonywac, i nie placic przy tym za biurko i dzielic sie zyskami… Ale mi taki trading odpowiada, 20-50 transakcji, pomimo zmeczenia. Dlatego tez potwierdze Twoje ostatnie zdanie, ze najwazniejsze to poznac samego siebie i dostosowac technike gry do wlasnych predyspozycji i charakteru. Pozdrawiam i zycze wielu sukcesow!
Bardzo podoba mi sie powyższy wpis. Sama ścieram się z tą materią ponad rok już. Tak musi się to wiązać z zen, czysty umusł, aby osiagać sukcesy. :D podoba mi się takie spojrzenie
pozdrawiam
Czesc Aniu, no niestety nic nie przychodzi odrazu – wymaga czasu i prkatyki… powodzenia w drodze do sukcesow ;)
Cześć Marcin,
Czy orientujesz się jaki jest wymagany minimalny wkład własny od gracza indywidualnego, aby móc grać na obligacjach Bund?
Pozdrawiam
Adam
Czesc Adam, nie wiem dokladnie jaki minimalny wklad masz na mysli. Jesli chodzi o depozyt zabezpieczajacy, to mozna to latwo sprawdzic w Internecie, np. tutaj: http://www.eltee.de/en/usefulsmargins.php. Jesli miales na mysli wklad w Futexie, to w zaleznosci jaki lewar bys chcial z nimi wynegocjowac – im wyzszy, tym wiecej bedziesz procentowo zyskow musial im oddac. Jesli nie chcesz zadnego lewara od futexu – 100% zyskow jest Twoja. Z tego co wiem, kazdy prop house dziala w podobny sposob.