Czy sekret sukcesu na giełdzie jest aż taki oczywisty?
Dzisiejszy blog, będzie bardzo luźnym opisem, który ma za zadanie wzmocnić świadomość i wagę dyscypliny w drodze do sukcesu.
Wszystko zaczęło się od rozmowy między dwiema osobami, Piotrem i Szymonem. Szymon słuchał jak Piotr opowiadał o swoich porażkach. Mówił, że pomimo kilkunastu miesięcy nauki i aktywnej grze na giełdzie, w dalszym ciągu nie jest w stanie dokonywać takich decyzji, które by przynajmniej pozwoliły na zakończenie miesiąca bez straty. W ciągu dalszej rozmowy, okazało się, że Piotr był kiedyś pilotem, jednak ze względów zdrowotnych, nie mógł już od dwóch lat pracować w zawodzie. Postanowił, że wyszkoli się wystarczająco dobrze, aby żyć z giełdy. Szymon, który potrafił zakończyć dzień nawet 2% zyskiem, zrozumiał, że wszystko zależy od podejścia. Zaczął porównywać grę do pilotowania samolotu, gdzie ze względu na bezpieczeństwo, bardzo ważne jest wykonanie poszczególnych procedur, takich jak np.: sprawdzenie łączności, poziomu paliwa, wskazań różnego rodzaju czujników, itd. Wszystko musi być wykonane z jak największą dokładnością, ponieważ najmniejszy błąd może spowodować ogromną katastrofę. Sumienne wykonanie poszczególnej czynności daje gwarancję, że samolot wystartuje i wyląduje zgodnie z planem, a precyzyjne ustalenie i utrzymanie kursu, umożliwi dotarcie do celu. (oczywiście nie ma 100% pewności ze względu na zdarzenia losowe, jednak nawet w przypadku ich wystąpienia, doświadczony pilot również wie jak się zachować).
Powyższy opis jest doskonałym odzwierciedleniem tego co dzieje się na rynku, a raczej jak powinna postępować osoba zmagająca się z giełdą. Wystarczy wyobrazić siebie jako pilota, który ma do dyspozycji ekran wraz z modułem do składania zleceń. Mając odpowiednie doświadczenie, wszystkie czynności powinny być wykonywane automatycznie. Środki znajdujące się na rachunku maklerskim, są analogią pasażerów, siedzących na pokładzie.
Startujemy rano, od uruchomienia i sprawdzenia oprogramowania, połączenia z internetem, dopasowania okienek, aby jak najwygodniej i najszybciej można było reagować na zmieniające się warunki. Znamy sytuację i sentyment z prasy, którą właśnie przeczytaliśmy. Obieramy kurs na godziny popołudniowe, a celem jest utrzymanie wartości rachunku na tym samym poziomie. Czy możliwe jest dotarcie do celu? Wiele osób, szczególnie początkujących odpowie NIE – przynajmniej nie każdego dnia. Skoro jednak pilot potrafi – jest to również możliwe na rynkach finansowych. Należy jednak wiedzieć, jakie czujniki wskazują na nadchodzące burzowe chmury, a jakie na drobne turbulencje.
Takimi czujnikami mogą być wskaźniki analizy technicznej, dane ekonomiczne czy też wyniki finansowe spółek. Należy jednak bardzo uważać w tej kwestii, szczególnie jeśli chodzi o informacje przekazywane podczas sesji – niektóre z nich powodują bardzo duże turbulencje, które często mogą zmienić nasz kurs i uniemożliwić dotarcie do wcześniej obranego celu. Dlatego warto jest przeczekać te chwile i wrócić do gry gdy emocje opadną.
Słowem kluczowym w całej powyższej sytuacji jest – DYSCYPLINA. I na tym właśnie polega day-trading – na systematycznym wykonywaniu tych samych czynności, minuta po minucie, godzina po godzinie, dzień po dniu trzymając się zaleceń autopilota – naszego systemu inwestycyjnego. Wiele osób zaczynających swoją przygodę z rynkami finansowymi pielęgnuje w głowie przekonanie, że na giełdzie uda im się powiększyć swój kapitał kilkukrotnie w ciągu bardzo krótkiego czasu. Wierzą, że skoro Warren Buffet był w stanie to zrobić, oni też potrafią. Wystarczy jedna super transakcja. Widzą oczyma wyobraźni jak 10 000 zamienia się w 100 000 w ciągu kilku dni. Takie podejście jest jednak pierwszym krokiem do efektów będących przeciwieństwem powyższego przekonania – ogromnych strat, a nawet całkowitego wyzerowania rachunku – ponieważ wiążą się z ponoszeniem ogromnego ryzyka. Matematyka w tej sytuacji jest nie do oszukania: mniejsze ryzyko generuje mniejsze zyski ale też mniejsze straty; wysokie ryzyko – wysokie straty i wysokie zyski. Nigdy niestety nie ma pewności , co przyjdzie pierwsze.
Dlatego, chcąc systematycznie zarabiać na giełdzie, nie możemy liczyć na to, że w końcu uda nam się trafić na niesamowitą okazję, dzięki której wartość rachunku zwiększy się kilkukrotnie. Z prostego powodu – możemy nie doczekać tego momentu. A jeśli doczekamy wartość naszego rachunku może być tak mała, że nawet 1000% zysku w ciągu jednego dnia nie będzie niczym imponującym – 1000% ze 100zł to jedynie 1000zł.
Sukces można jedynie osiągnąć dokonując przemyślanych transakcji, w których mamy szczegółowo ustalony limit strat oraz zysk jakiego oczekujemy. W takim przypadku, mając rację tylko w 50%, co do kierunku zmian, będziemy w stanie uzyskać kilka punktów. Czy w przypadku gdy walory finansowe zmieniają swoją wartość średnio o +/- 1.5 % dziennie, niemożliwe jest uzyskanie 1% dla siebie?
Kluczem do sukcesu jest strategia na poziomie transakcji, ale także długoterminowa, która może wyglądać następująco: zaczynamy od inwestycji małymi kwotami, dzięki czemu eliminujemy strach przed stratą, który wpływa negatywnie na proces myślowy. Gdy już jesteśmy pewni, że potrafimy wypracować drobny zysk dziennie (np 1%), możemy zwiększyć kwotę inwestycji. 1% ze 100zł = 1zł – nie jest zyskiem imponującym. Jednak 1% z 10000 = 100 zł dziennie, jest już kwotą, która w miesiącu jest prawie równa średniej krajowej. Gdy systematycznie będziemy zdobywać wiedzę, nasza pewność siebie i umiejętności będą rosły i gdy osiągną wystarczający poziom, można skorzystać z kredytu udzielanego przez biura maklerskie i posiadając 10 000zł – kontrolować np. 50 000zł. A 1% z 50 000zl to już 500zł dziennie, co po 20 dniach sumuje się do wypłaty 8000zł brutto. Czy naprawdę warto ryzykować i szukać okazji generujących 150%, które trafiają się bardzo rzadko?
Odpowiedź na ostatnie pytanie pozostawiam do dyskusji ?
Pozdrawiam