„Bój się, gdy wszyscy są chciwi. Bądź chciwy, gdy wszyscy się boją” (Warren Buffet)

Podsumowanie roku 2009 – wnioski i przemyślenia

By MR

Jak zapewne wiele osób zauważyło, od ostatniego wpisu minęło sporo czasu. Koniec roku okazał się bardzo wymagający, głównie ze względu na nowe zajęcie jakiego się podjąłem, czyli programowanie. Jako, że właśnie rozpoczął się Nowy Rok, uznałem, że jest to doskonały czas na podsumowanie ubiegłego oraz zaplanowanie następnego, który zapowiada się naprawdę ciekawie. Nie jest również tajemnicą, że jako trader spędziłem przed ekranem już ponad 12 miesięcy, więc warto by się zastanowić, czy był to wartościowy czas. Właśnie o tym wszystkim będzie dzisiejszy wpis.

Podsumowanie każdego okresu (w tym przypadku całego roku 2009) zazwyczaj zaczyna się od osiągnięć. Cóż, bardzo ciekawy temat. Patrząc z perspektywy oczekiwań na początku roku, mógł bym uznać miniony rok za całkowitą porażkę. Moje konto nie zobaczyło pięciu zer na plusie, nie zobaczyło nawet czterech. Jedyne co, to udało mi się utrzymać przez pół roku na niewielkim minusie. Wniosek – oczekując dużych zarobków zaczynając karierę jako trader można przeżyć spory zawód. Nie chodzi o to, że takie wyniki są niemożliwe – są po prostu dużo trudniejsze do osiągnięcia niż by się mogło wydawać początkującemu. I właśnie przypomniały mi się słowa ex-traderki z parkietu London Stock Exchange, z którą rozmawiałem dokładnie przed Świętami Bożego Narodzenia rok temu. Stwierdziła, że jeśli przez pierwszy rok uda mi się zarobić na koszty to będzie to ogromny sukces. Wtedy uznałem, że trochę za niską poprzeczkę mi zaproponowała i stwierdziłem, że musiała nie być zbyt dobra w tym co robiła. Dzisiaj, rok po naszej rozmowie dokładnie rozumiem o co jej chodziło. I myślę, że nie jestem jedyną osobą, która musiała zastanowić się nad delikatną zmianą nastawienia.

Przede wszystkim zrozumiałem na czym to wszystko polega. Nie jest to zwyczajna praca od 8 do 15. Nie jest to praca, w której na koniec miesiąca dostaje się solidny przelew z wypłatą. Nie jest to również praca, o której zapomina się wraz z wyjściem z biura. Oczywiście, powyższe jest jak najbardziej możliwe, aczkolwiek aby do tego dojść, trzeba przejść początkowe „szkolenie”, które trwa od 7 rano nawet do 21 wieczorem, podczas którego można nie dostać żadnej wypłaty przez dwa lata, a to co się działo w trakcie pracy może nie pozwolić spokojnie spać przez kilka nocy.

Odnoszę wrażenie, że wokół gry na giełdzie budowana jest otoczka niesamowitych zarobków, luźnego stylu życia, a praca jako trader to nic innego jak zabawa itp. Nikt nigdy do końca nie powie jaka jest prawda odnośnie tego zawodu. A może początkujący nie chcą takiej prawdy usłyszeć? Z moich obserwacji wynika, że cała ta otoczka to prawda. Są osoby (a przykłady są chociażby u mnie w biurze), które jak najbardziej pasują do kreowanego obrazu. Nikt jednak z osób tworzących taką otoczkę nie wspomina, jak wiele (dużo więcej niż większość) czasu poświęcili na naukę, ile wysiłku ich kosztowało doprowadzenie do takiego stanu. Nikt nigdy nie wspomni jakie ogromne poświęcenia się z tym wszystkim wiązały, typu obijanie się o finansowe dno po kilka razy, załamania nerwowe po stratach przekraczających czasem kilkumiesięczne zyski, itp.

Dlatego właśnie, trading to nie tylko praca – to styl życia. To zajęcie niczym nie różniące się od innych, w których wymagane są osiągnięcia przewyższające umiejętności milionów ludzi na świecie. Dla przykładu, tak jak lekarz uczy się zawodu całe życie, tak trader w nieustanny sposób adoptuje się do zmieniających się z minuty na minutę rynków. Tak jak prawnik latami zdobywa doświadczenie, dzięki któremu jest w stanie wygrywać coraz więcej rozpraw sądowych, tak trader w żmudny i monotonny sposób uczy się zachowań rynków jak i samego siebie każdego dnia. I gdyby popatrzeć na chociażby te dwa przedstawione zawody, ilu jest naprawdę dobrych lekarzy? Ilu jest bardzo dobrych prawników? Oczywistym jest, ze nie każdy takim zostanie. Popularność na skalę światową zdobywają tylko nieliczni – Ci którzy mają na tyle siły, aby zrobić o krok więcej od większości. Są to osoby z pasją do tego co robią dzięki czemu często praca za niewielkie wynagrodzenie jest wynagrodzeniem samym w sobie. Ciekawe dlaczego mówiąc o tradingu wspomina się tylko te osoby?

Czy ja się do takich osób zaliczam? Nie wiem – trudno oceniać i porównywać siebie do innych. Wiem, że chciałbym mieć na tyle siły i wytrwałości, żeby wszystkie te trudności przetrwać. Wiem, że cała ta „praca”, która jest raczej moim hobby niż pracą, sprawia mi ogromną przyjemność i niesamowitą satysfakcję, w związku z czym nie wyobrażam sobie robić cokolwiek innego. Dlatego patrząc na miniony rok z tej perspektywy, muszę stwierdzić, że był to jeden z najlepiej wykorzystanych. Co prawda, poświęcenie się pasji kosztowało wielu wyrzeczeń, ale też żałować nie mogę tego co mam w zamian. Ot takie noworoczne przemyślenia.

A czego można spodziewać się w przyszłym roku? Tak jak wcześniej wspominałem, zainteresował mnie temat gry algorytmicznej, w pełni zautomatyzowany, za pomocą komputerów. Projekt jest ogromny, a podjęliśmy się jego tylko w dwie osoby z kolegą. Dlaczego jednak postanowiłem udać się w tą stronę? Bynajmniej nie dlatego, że pewnego dnia stwierdziłem, że nie nadaję się do gry manualnej. Powodem był fakt, iż zrozumiałem, że rynek pomimo wielu okazji jakie daje, czasem tak milknie, że nie jestem w stanie nic zrobić. A że jestem osobą, która nie lubi się nudzić, a do tego mająca pojęcie odnośnie programowania zauważyłem, że jest to świetna okazja na całkowite wykorzystanie dostępnego czasu. Dodatkowo, w miarę postępów z prymitywnymi pomysłami, zdobyte doświadczenie pozwala na coraz to bardziej skomplikowane systemy. Trudno powiedzieć jakie będą efekty tego rozdwojenia. Panuje opinia, że lepiej skupiać się na czymś jednym w 100% niż na wielu rzeczach po trochę. Mi jednak wydaje się, że ta druga opcja jest dużo bardziej bezpieczna albo ciekawsza, ze względu na fakt, że dużo więcej się dzieje, dużo więcej problemów do rozwiązywania i trudności do pokonania. Chyba ewidentnie lubię sobie utrudniać życie. Jaki będzie więc efekt? Bez wątpienia, celem na ten rok jest zysk przewyższający koszty jego wygenerowania i właśnie w taki efekt szczerze wierzę.

Ostatnie zdanie bardzo dobrze określa charakterystykę zawodu tradera – jest to odzwierciedlenie osoby zakładającej firmę. Na rozkręcenie firmy wymagany jest ogromny nakład czasu i często inwestycji. Na początku firma przynosi straty, jednak jeśli biznes został dobrze przemyślany i środki finansowe odpowiednio rozłożone, jest się w stanie przetrzymać ten początkowy okres, po którym przychodzi pokrywanie kosztów związanych z prowadzeniem biznesu jak i inwestycjami na rozwój . Ostatecznie, gdy firma rozwinie skrzydła, zaczyna generować przychód wyższy od strat – idealna analogia do tradingu. Różnica polega na tym, że jako trader wszystkie inwestycję pochłaniamy my sami: kursy, szkolenia, książki, itp.  Podczas gdy tworząc firmę, sukces zależy od tego jak dobrze przyciągniemy klientów do naszego produktu, tak w tradingu wszystko zależy od nas samych. I tak samo jak początkujący biznes generuje straty, tak samo początkujący trader takich strat nie uniknie. Osoby które przetrwają pierwszy okres (a pozostaje ich niewiele) zaczynają nagle pokrywać koszty i straty, które są nieodłączne w każdym biznesie. Ostatecznie, z tej niewielkiej grupy, pozostają traderzy, którzy są w stanie wygenerować większe zyski niż koszty i straty razem wzięte – dzięki czemu wypłacają sobie należną pensję. Tak jak w biznesie, okres ten może trwać kilka lat, tak nie powinno dziwić, że gry na giełdzie też tyle można się uczyć. I właśnie idąc tym tokiem rozumowania, uznałem, że niektórych rzeczy się nie przyspieszy. Dlatego zamiast się stresować tym, że efekty jeszcze nie są takie, jakie sobie wyobrażałem, postanowiłem cieszyć się samym procesem nauki i drogi do celu, który jednak trzeba troszeczkę przesunąć w czasie. I przyznam, że był to jeden z najlepszych wniosków minionego roku.

P.S. Życzę wszystkim traderom, doświadczonym jak i początkującym, czytającym tego bloga od dawna jak i tym odwiedzającym go sporadycznie wszystkiego najlepszego w roku 2010. Oby był to rok największych zysków i największej pewności!

Tagi: ,

dodajdo

16 komentarzy to “Podsumowanie roku 2009 – wnioski i przemyślenia”

  1. ttomek

    trading – wg mojej skromnej opini najtrudniejszy zawód jaki uprawiałem, , od 74r prowadziłem z pozytywnym efektem różne firmy, ale trading jest najtrudniejszy i jednocześnie najbardziej satysfakcjonujący przy sukcesach i dołujący przy porażkach.

    #592
  2. jaakoob

    Czytałem Twojego bloga już wcześniej. To co czytałem na temat tradowania wzbudzało we mnie politowanie (dlatego nic nie pisałem, jak każdy miałeś 101 pomysłów na sukces i wypasione monitory), nie żebym był lepszy bo wciąż się uczę i wyniki podobne do Twoich nie są mi obce, niemniej jednak styl gry gdzie każdy tick na wykresie ma kolosalne znaczenie bardziej przypomina mi gry hazardowe typu ruletka. Do tego stosy książek, gazety. Co się z tym wiąże, ogromne emocje, które w dłuższej perspektywie potrafią wypalić człowieka. Na daytrading opory, wsparcia, nowe dzienne maksima/minima w/g mnie są niewystarczające. Zresztą osobiście powoli porzucam daytrading na rzecz troszkę dłuższych inwestycji. Zysk może nie będzie oszałamiający. W każdym razie lepsze to niż wyimaginowane zyski z daytraingu gdzie na każdej sesji powinienem coś zdobyć, a na koniec roku okazuje się, że zdobyłem tylko/aż doświadczenie. Temat oczywiście jest wciąż do drążenia, jednak warto zauważyć, że przytoczone strategie oparte na oporach/wsparciach stosuje znaczna część inwestorów z mizernym skutkiem. To samo dotyczy wskaźników. Wszyscy z nich korzystają a jednak niewielu zarabia. To coraz bardziej skłania mnie do poszukiwania metod pozawskaźnikowych.

    #593
  3. FuTSiakowiEc

    Super wpis Marcin. Życzę Tobie, sobie i wszystkim czytającym tego bloga dużo sukcesów w odkrywaniu własnego „edga” cokolwiek kryje się pod tą nazwą.
    Co do wpisu jaakooba to pozwolę sobie stwierdzić ze jest duża róznica pomiedzy tradingiem a investowaniem. To ku czemu teraz Ty sie skłaniasz to investowanie,Marcin podobnie jak ja jest day-traderem, gdzie każdy „tick ma kolosolne znaczenie” a „wypasione monitory”, szybkie łącza i wszystkie inne „gadzety” sluzą tylko do wyrównania pola walki z najlepszymi i zmniejzeniu efektu” ruletki”. Sztuką jest wyeliminowanie tych ogromnych emocji,ktore mogą nas wypalić a wtedy trading staje sie normalną pracą z abnormalnym potencjałem zarobku.
    Prawdziwą sztuką jest połaczenie investowania i tradingu. Jest to możliwe tylko poprzez wykorzstanie wszystkich dostępnych nam informacji i umiejetne ich zastosowanie w odpowiedniej ramie czasowej dla zmaksymalizowania zyskownosci. Tylko połaczenie analizy technicznej, fundamentalnej oraz wykorzystywanie wszystkich innych informacji, są w stanie zapewnic nam systematyczną zyskowność i dotyczy to zarowno inwestowania jak i scalpingu

    #594
  4. Max

    Cześć Marcin,

    Ostatnio przeczytałem ciekawe zdanie:
    „Quite simply, he’s reviewed so many more of his performances than other traders that he’s learned more than others.”
    źródło:
    http://traderfeed.blogspot.com/2007/04/marc-greenspoon-visit-with-world-class.html

    Ciekawym uzupełnieniem jest cytat:
    „Everyone has a passion for trading; if you don’t have a passion for learning to trade, take a pass on financial markets and find the field of endeavor that offers intrinsic reward”
    źródło:
    http://traderfeed.blogspot.com/2009/12/few-hard-realities-for-traders.html

    Moje podsumowanie 2009 zamkniętego na małym minusie:
    Od 27 lipca do końca 2009 byłem na rynku 110 razy.
    Grałem 1 kontraktem na kilku rynkach (ES,YM,NQ,Z,CAC40,6E,6B,6A,FGBL) ale głównie grałem na ropie (CL). Czasem grałem 2 kontraktami na „tańszych rynkach” (YM,NQ,6B).
    RR starałem się zachować 1:1, nie znaczy to, że nie dało się wyciągnać większego, może się i dało:), ale głównie skupiony byłem przez ten czas na ćwiczeniu skuteczności.
    Decyzje podejmowałem na niskich interwałach (nawet 10sekundowy czy 12 tickowy na ropie, gdzie transakcja trwała nawet kilka-klikanaście sekund). Najdłuższa transakcja to ES około 30min (rynek wpadł w malutki tradnig range ale długo się tam trzymał…).
    Transakcje te dokonane były tylko podczas 50 dni „roboczych”, czasem było to wiecej wejść w ciągu dnia, czasem mniej ale generalnie średnia 2 wejścia na dzień w tym wypadku dobrze obrazuje rzeczywistość (starałem się grać tylko jednym SETUPem).
    Czasem za bardzo mnie ponosiło, wtedy robiłem przerwę od tradingu, dając sobie czas na przemyślenie tego co zrobiłem i utrwalanie informacji, oraz zwykłą obiektywną obserwację.
    Zmieniałem mój trading plan kilka razy, ponieważ nie działał on dla mnie (nie potrafiłem go egzekwować).
    Ostatnio (grudzień) dużo pracowałem nad nowym planem, który nie tylko zawiera ściśle zdefiniowany schemat tradingu, ale i również ściśle zdefiniowany schemat procesu nauki. Dzięki obserwacji swojego zachowania w okresie w którym tradowałem w roku 2009 mogłem zauważyć, że większość błędów jakie popełniam są wynikiem dużych ambicji co do poznawania nowych sytuacji na rynku, ale posiadałem tylko zarys modelu uczenia się tych nowych schematów. Sam zarys nie wystarczył bo emocje prędzej czy później i tak biorą górę przy wdrożeniu schematu powstałego z „zarysu” (problem polega m.in. na tym, że nie jestem w stanie dokładnie ustalić granicy, kiedy nowy model może być wdrożony z 100% pewnością, że postępuje się właściwie). Dlatego trzeba było zbudować tą „granicę” i zdefiniować proces nauki.

    Na koniec mogę powiedzieć, że zapisywanie swoich wejść jak i prowadzenie dziennika i codzienny przegląd wejść dobrych jak i złych, pozwoliła przez ten okres utrzymać się na rynku, mimo CZĘSTO popełnianych błędów jak i dużym ponoszonym ryzuku (ryzykowałem nawet 7% na transakcje).

    Postanowienia na 2010:
    – ściśle zdefiniowany model gry (trading plan)
    – ściśle zdefiniowany model nauki tradingu (schemat postępowania, wykonywanie ćwiczeń które działają DLA MNIE)
    Oba te modele się zazębiają, tworząc schemat, który sam stworzyłem, który rozumie i który ma działać:).

    Również życzę przemyślanych i nieprzypadkowych sukcesów w 2010 roku , które będą początkiem czegoś większego.

    P.S.
    Chciałem jeszcze na koniec zauważyć w odniesieniu do wpisu, że biznes jakim jest trading daje możliwość pełnej anonimowości, dlatego najlepsi traderzy niekoniecznie muszą być (i prawdopodobnie nie są) popularni na skalę światową jak lekarze czy prawnicy itp. zawody ponieważ traderzy nie potrzebują reklamy i sławy by ich biznes był lepszy.

    #595
  5. Mike

    Jestes po-prostu looser, zapomnij o tradingu bo to nie dla ciebie. Moge zalozyc sie o 1000 funtow (ktorych nie masz bo jestes looser) o to ze twoi koledzy co zarabiaja duzo pieniedzy w pierszym roku mieli 100k zarobione. Nie pracuja od 7-21. Po prostu przychodza i traduja. Zanim sobie tego nie zrozumiesz to nigdy nie zaprogramujez dobrego algo. Tak jak wczesniej pisales trading to biznes 95% resturacij bankrutuje, zgadnij gdzie ty sie kwalifikujesz? w tych 5% jak jak czy w 95% jak wiekszosc ludzi co ci bzudry odpisuja.

    Powodzenia w quant trading. Nie wiem czy to przyszlosc czy tylko fad. czas pokaze. Na twoim miejscu z takim dyplomem itd szukal bym pracy w jakims headge fund jako quant a nie samemu sie meczyl dla firmy ktora ci nic nie placi. Zawsze jak cos wymyslsiz w hedge fund mozesz odejsc i wziasc wiedze ze soba. Wiekszosc tak robi. A wyplate masz co miesiac i to bardzo bardzo dobra bo jest to na fali. Banki otwiera HFT grupy nie majac pojecia z czym to sie je. Tylko dlatego by moc powiedziedz shareholderd. Oh yeah we do HFT trading.

    #598
  6. czesc wszystkim. Tym razem wstrzymalem sie z odpisywaniem na komentarze troche dluzej niz zwykle, zeby zobaczyc jakie sie pojawia … I jestem pozytywnie zaskoczony zarowno ich iloscia jak I trescia. Najwiecej do powiedzenia mam Mikeowi. Otoz jest wiele roznych charakterow… Sa osoby, ktore probuje cos osiagnac a przy okazji dziela sie wiedza z pozostalymi. Sa ludzie ktorzy osiagniecia swoje zawdzieczaja temu, kogo znaja albo jak „ustawionych” maja rodzicow. Sa osoby, ktorych sukces jest wprost proporcjonalny do tego ile sob oszukali lub po ilu „trupach” sie wspieli. Idac dalej, sa osoby, ktore bojac sie ze ktos moze byc od nich lepszy robia wszystko zeby zniechecic pozostalych w ich dazeniach. Ostatecznie, sa osoby ktore potrafia tylko narzekac, ale nic nie robia zeby poprawic swoja sytuacje. Patrzac na powyzsza liste, dokladnie wiem gdzie jestem… I mysle ze tez dokladnie wiem gdzie Ty mozesz byc, aczkolwiek Cie nie znam wiec nie moge oceniac Cie po kilku slowach jakie napisales, pomimo tego ze dla Ciebie ocena mnie nie stanowila zadnego problemu.

    Druga sprawa – sa 4 typy prac jakie ludzie wykonuja:
    – latwe do nauczenia i latwe do wykonania np. kserowanie
    – latwe do nauczenia i trudne do wykonania, np. kopanie rowow
    – trudne do nauczenia i latwe w wykonaniu, np. prowadzenie auta
    – trudne do nauczenia i trudne w wykonaniu, np. architekt
    wg mnie, trading jest trudny do nauczenia, I latwy w wykonaniu. Jednak sam fakt tego ze jest trudny w nauczeniu odrazu mowi ze wymaga czasu i to sporo.

    Co do Twojego pytania o historie kolegow i ich zarobkow w pierwszym roku … bardzo ciekawa sprawa. Sa tacy, ktorzy zarobili 50k i wiecej w pierwszym roku, a sa tacy, co w pierwszym roku stracili 20k i wiecej. Tyle, ze udalo mi sie poznac dalsza czesc historii tych osob … Wiekszosc z tych, ktorzy zarobili duzo w pierwszym roku juz w firmie nie pracuje. I to nie dlatego, ze zabrali ze soba zarobiona kase i otworzyli biznes, tylko dlatego, ze stracili to co zarobili + to co firma im pozwolila stracic zanim podziekowala za wspolprace. Natomiast Ci, z duzymi stratami na poczatku, okazali sie jednymi z najlepszych w historii firmy. Oczywiscie sa wyjatki od reguly jak we wszystkim, ale taka jest generalna kolej rzeczy. Dodatkowo, czytajac Market Wizards, wiele „gwiazd” tez nie zaczynalo od wspanialych wynikow, a wiekszosc otarla sie o dno, zanim doszli do tego za co teraz sa cenieni. Dlatego bardzo zdziwilo mnie, ze jako taki dobry trader okreslasz trend w kierunku ktorego potoczy sie nastepne kilka lat mojego zycia, bazujac na tak malej ilosci informacji o mnie. Jest to troche tak, jak by na podstawie jednej czarnej swiecy w trendzie wzrostowym twierdzic, ze zaczyna sie bessa. A moze poprostu tak podejmuja decyzje najlepsi traderzy i faktycznie sie do tego nie nadaje? Coz, wielu jest analitykow, ktorym sie poprostu udaje przewidziec kierunek. W koncu duzego wyboru nie ma, a szanse w przypadku nie uwzglednienia wystarczajacej ilosci informacji zawsze beda 50:50.
    Jako dodatek do stwierdzenia „jestes looser” przypomina mi sie historia Edisona… 10000 razy probowal zanim odkryl zarowke. za kazdym razem znalazla sie ogromna grupa ludzi, ktora mowila mu, ze mu sie nie uda i ze to co robi nie ma sensu…
    Dlatego dzieki za komentarz, bardzo duzo dal mi do myslenia i potwierdzil kilka moich przekonan. Zycze Ci zebys potrafil jak najlepiej wykorzystac swoja hosse, a tym bardziej umial rozpoznac, kiedy sie skonczy.
    Mnich, swietne cytaty i swietny przyklad psychologicznego problemu podejscia do sytuacji w jakiej sie znajdujemy. Licze na wiecej podobnych komentarzy…
    Max, dawno Cie nie slyszalem, ale jak widze dalej sobie radzisz i postepy sa zauwazalne. Powodzenia w dalszej nauce
    A co do komentarza Jacooba, to Futsiakowiec bardzo dobrze go podsumowal. Nie mam praktycznie nic do dodania. Dzieki
    TTomku, trading jest trudny, ale celem jest dojsc do sytuacji, w ktorej emocji o jakich piszesz nie ma – podejmujesz decyzje bez zalu czy euforii tak jak w biznesie. Mam nadzieje, ze w tym roku uda Ci sie do takiego stanu dojsc.
    Pozdrawiam wszystkich i jescze raz zycze wszystkiego najlepszego i wytrwalosci w nauce.
    Marcin

    #600
  7. Grzesiek

    Witam wszystkich czytelników bloga.

    Na początek chciałem pogratulować Marcinowi. Dobry blog. Ale co bardziej mi się podoba to twoje podejście do tego co robisz. Traktujesz to z pasją. Według mnie to jest bardzo ważne. Ktoś kto nie ma pasji to tradingu, czy inwestowania nigdy nie powinien się tym zajmować. A niestety większość ludzi traktuje to jako łatwy i szybki sposób wzbogacenia się. I kończą tak jak przedstawiłeś, szybki zysk, jeszcze szybsza i większa strata i wypadają z zabawy.

    Zgadam się też w 100% ze stwierdzeniem, że osoby które ponoszą straty, ale uczą się na swoich błędach mają szansę na sukces. Według mnie warunkiem jest tylko, żeby pasja do tego co robią i co chcą osiągnąć, się nie wypaliła. Na moim przykładzie, straciłem 2 depozyty na foreksie. Po każdej stracie miałem dłuższą przerwę na przemyślenia i pozbieranie się do kupy. Ale się nie poddałem i dalej się tym zajmuję. Zmieniłem tylko rynek. I tutaj pojawia się kolejne ważne (oczywiście z mojego punktu widzenia) zagadnienie, należy rozumieć zachowanie rynku którym się zajmujesz. Jeden z podstawowych warunków inwestycji pana Warren’a Buffet’a. Pomimo strat się nie poddałem. Po prostu mnie to kręci i daję mi możliwość spełnienia pewnych marzeń, a mianowicie niezależność, brak konieczności użerania się z idiotami w pracy, mobilność, brak sztywnych godzin pracy.

    Tak się zastanawiam czy też kiedyś dojdziesz do wnioski, że daytrading połączony z inwestowaniem to jest dopiero klucz do sukcesu. Chodzi przede wszystkim o wydłużenie skali czasu. Czasami mam pozycję otwartą miesiącami, a innym razem kilka dni. Chociaż to też zależy od indywidualnych predyspozycji. Mi osobiście trading wysokiej częstotliwości totalnie nie odpowiadał. Jak dla mnie za duży stres i za duża kumulacja emocji (a to właśnie emocje trzeba wyeliminować, bez tego nie ma szans na sukces). Cały czas musisz być w 100% skupiony. Poza tym ja nie mogę też siedzieć cały czas przed monitorem, jako że są obowiązki, przyjemności, no i praca.

    Na koniec chciałem jeszcze wyrazić swoją dezaprobatę dla Mike’a. Tak jak Ci już Marcin napisał, jak w ogóle można już w pierwszym zdaniu komuś ubliżać od nieudaczników, nie znając go. I ten zakład o 1000 „FUNTÓW”. Jesteś chyba kolejnym żałosnym „polaczkiem” który przyjechał na Wyspy i mu się w głowie pomieszało. Jest was tak wielu, że aż wstyd czasami jechać autobusem kiedy obok na siedzeniu siedzi taki pajac, niestety twojego pokroju. Chociaż z drugiej strony może ubliżanie innym podnosi wasze niskie ego. Cóż nie znam także taka krótka opinia na twój temat wystarczy.

    #601
  8. Czesc Grzesku, mi jako prowadzacemu tego bloga nie wypada napisac tego co napisales, ale zgodzic sie moge ;) dzieki za komentarz… mam drobne uzupelnienie – ja juz dawno doszedlem do wniosku, ze trading polaczony z inwestowaniem dopiero umozliwia sukces i dlatego tez caly czas pracuje nad zwiekszeniem tolerancji psychologicznej do utrzymania pozycji na wiecej niz kilka tickow. Nie jest to jednak takie proste i nie przychodzi tak odrazu … no ale jak by to bylo latwe, to kazdy by to potrafil ;)
    Pozdrawiam

    #602
  9. Witam. Bardzo czesto mowa tu o emocjach, ktore sa jednym z kluczowych elementow w tradingu. Grzesiek napisal, ze emocje trzeba wyeliminowac. Polecam poczytac blog INVESTOR_TS ( http://investor.blox.pl/html ), gdzie jest kilka b. ciekawych artow poswieconych psychologii. Zapamietalem sens jednego z nich : ‚nie staraj sie kontrolowac emocji, bo to sie i tak nie uda, ale je zaakceptuj’. Autor jest co prawda trend-followerem i dowodzi, ze czeste transakcje zmniejszaja szanse sukcesu (przez prowizje, zbytnie wymeczenie przez szum), ale opisane spostrzezenia psychologiczne na pewno wzbogaca kazdy typ gracza.

    pozdro

    #603
  10. jaakoob

    Co racja to racja odnośnie emocji. Też nie sądzę, aby można było odłożyć je półkę w jednym z najbardziej stresujących zajęć jakim jest obracanie kapitałem. Emocje zawsze będą się pojawiać z różnym natężeniem. Nie tylko strach, ale i (bądźmy realistami) chciwość. W końcu kiedyś trzeba otworzyć pozycję, a jak wiadomo trafienie w sam dołek lub szczyt jest mało prawdopodobne, więc jedną z pierwszych emocji na rynku jest moment otwarcia pozycji. Kolejnym elementem jest czas. Niekiedy akcja trwa krótko i szybko realizujemy zamierzony cel, ale są też trejdy jak krówki mordoklejki. Ciągną się i ciągną. Sama długotrwałość dostarcza już emocji zwłaszcza, gdy balansujemy na zero. Na odchodne dopadają nas kolejne emocje – moment wyjścia. Czy zysk jest już odpowiednio wysoki czy czekać dalej. Ile razy przetrzymanie pozycji skończyło się mniejszym zyskiem lub jego brakiem ? W moim przypadki całkiem sporo.
    Na poziom emocji ma również struktura naszego depo i tego się nie przeskoczy. Dopóki obracamy wpłaconym kapitałem silniej angażujemy się emocjonalnie. Z czasem, gdy inwestycje w całości będą pokrywane z wypracowanych zysków emocje opadną. W tym czasie pozna się jakość swojej strategii i nabierze do niej zaufania. Krótko mówiąc, najgorszy jest etap na dorobku, bo nie chodzi tylko o kapitał, ale także o to czy sprawdzimy się w roli tradera i nie skończy się przygoda z rynkiem tylko na hobby. Bez dobrej strategii nie uda się wypracowanie nowego depo z zysków.
    Jeśli chodzi o literaturę to tyle wyczytałem, że mam tylko mętlik w głowie, dlatego podchodzę do literatury z rezerwą. Dużo ogólnikowej wiedzy i mnóstwo rad. Bardziej wychodzę z założenia, że rynek ma swoje słabe punkty i należy je atakować. Zastanawia mnie, dlaczego autorzy książek nie odnoszą jej treści do konkretnego instrumentu na którym inwestowali tak aby można było odtworzyć styl gry i powtarzalność trafnych trejdów. To tak jakby naukę gry na saxofonie przenieść na gitarę. Owszem mianownik jest wspólny – nuty itd, ale opalcowanie gry zgoła inne.
    Mike zbyt krytycznie oceniasz Marcina. Rok czasu na rynku to zbyt mało na ocenę możliwości danego inwestora. Pierwsze lata to czas skakania po instrumentach – a jest ich sporo. Owszem widzę szansę i zagrożenia w jego podejściu. Kase inwestuje firmową, więc lekką ręka może wykonać kilkadziesiąt trejdów bo lubi :). Na swoim prywatnym depo myślę, że byłby bardziej wstrzemięźliwy. Ale szansa jest. Po okazaniu się dobrym traderem od razu można liczyć na sowite zyski z firmowej kasy (przynajmniej teoretycznie). Prywatne depo zwykle jest dużo mniejsze, bardziej motywuje do myślenia. Wystarczy kilka stratnych trejdów pod rząd i już zaczynamy myśleć co jest nie tak. Zwykle w tym momencie następuje pauza i odcinamy się od rynku w poszukiwaniu rozwiązania zdając sobie sprawę, że trwając w błędzie można wyzerować rachunek. Warto rozwijać się dalej dopóki się w to wierzy.

    #605
  11. Mariusz

    Oby tylko automatyzacja nie uspila twoich zmyslow i intuicji, a takie ryzyko jest wysokie. Chyba ze nie jestes osoba ktora szuka tylko jak by to wszystko uproscic. Pozdrowienia z bylego Eitu.

    #607
  12. Oczywiscie ;) Juz dawno zrozumialem, ze nie ma prostego sposobu. Po tym jak spedzilem mnostwo czasu na szukaniu zlotego grala, zrozumialem ze takiego nie ma… Wg. mnie algorytmiczny trading jest nawet trudniejszy niz manualny, ze wzgledu na problemy z raportowaniem zlecen itp. Aczkolwiek uznalem, ze lepiej nie zamykac sie calkiem na jedna metode. Mysle, ze trzeba byc otwartym na rozne mozliwosci ;)
    Jaakob, sprawa z kasa firmowa/wlasna jest jak najbardziej realna … sa osoby, ktore tradowaly srodkami firmowymi, i gdy zdecydowali sie pojsc na swoje stracili umiejetnosc zarabiania. Sa osoby, ktore potrafia zarabiac tylko dla siebie i swoimi funduszami, a gdy zaczynaja obracac kapitalem obcym, przestaja panowac nad tradingiem.
    W moim przypadku, jest to chyba po srodku. Jest zawzse swiadomosc, ze gdy strace bardzo duzo, poprostu pozegnam sie z praca, ale z drugiej strony, jest ta obawa, ze strace prace, ktora lubie najbardziej ze wszystkich jakie kiedykolwiek wykonywalem.
    Dzieki dla podtworcy za linka.
    Pozdrawiam

    #608
  13. FuTSiakowiEc

    Mike, chyba Ci w życiu się nie układa bo taki zjadliwy jesteś.
    Nie za bardzo chyba rozumiesz konceptu tego bloga, nie jest to blog o tym jak zarobić pieniądze na giełdzie ale o drodze jaką autor przechodzi aby do tego dojść. Nie wiadomo jak tak droga się skończy,ale myślę że blog umrze śmiercią naturalną bo autor albo zacznie zarabiać kasę albo sie podda. W każdym z tych wypadków dalsze pisanie tego bloga nie będzie miało sensu. Marcinowi oczywiście życze jak najkrótszego żywotu bloga z powodu nr1 a Tobie Mike proponuje odstawić dopalacze i przestać oglądać Londyńczyków i czytać Onet bo w dyńce Ci się miesza.
    No chyba, że jestes prawą ręka Warrena Buffet’a albo prowadzisz hedhe fund dla Johna Paulson’a to w takim wypadku cofam moje słowa oddając jednocześnie szacunek a w imieniu Marcina i wszystkich czytelników jego bloga dziękuje za ciepłą, ojcowską radę.

    #620
  14. chris33ln

    Witaj Marcin,
    Muszę przyznać, że trochę mnie załamałeś tym wpisem. Szczerze mówiąc sądziłem, że traderzy są zatrudniani na zasadzie: stała pensja + bonus za dobre wyniki (lub jego brak za złe) a z tego co piszesz wynika, że jest to w wielu wypadkach praca „charytatywna” przynajmniej przez pierwszy rok, a może i dłużej…
    Od niedawna zacząłem myśleć o jakiejś zmianie w mojej dotychczasowej karierze. Mam na koncie po kilka lat pracy dla każdego z 2 największych oferentów terminali w UK, więc naturalnym krokiem wydawało mi się to, żeby w końcu przestać dostarczać ową “broń” na giełdowe pole walki a zacząć z niej samemu korzystać. Przyznam, że traderzy kojarzyli mi się zawsze z ludzmi, którzy stosunkowo szybko dochodzą do 5-cio cyfrowych zarobków…. Pasja pasją, ale z czegoś trzeba przecież żyć…
    Chciałbym Cię zapytać, czy wiadomo Ci coś na temat innego modelu zatrudniania traderów, chociażby jak ten, który wymieniłem na początku?
    A drugie pytanie to czy traderzy we wszystkich segmentach rynku finansowego mają tak samo trudny start pod względem dochodów? Może jest tak, że tylko futures market jest taki „zwariowany”? Wydaje mi się, że trader w bardziej stabilnym segmencie, np. Bond trader może osiągać lepsze wyniki. A może jest to tylko “przypadłość” day traderów bo muszą oni zamykać pozycje przed końcem dnia? Trader, który mógłby zamykać pozycje w dłuższym terminie z pewnością nie byłby narażony na takie ryzyko strat.
    Będę wdzięczny za Twoją odpowiedź na powyższe pytania.

    Pozdrawiam serdecznie
    Krzysztof

    #1194
  15. chris33ln

    Sorry, na myśli miałem oczywiście 5-cio zerowe a nie 5-cio cyfrowe zarobki :)
    Pozdr.

    #1195
  16. chris – firmy prop tradingowe to w zasadzie w wiekszosc norma ze masz jedynie prowizje. Z tymze tutaj ograniczen nie masz. Kwestia rozwoju i coraz wiekszych pensji – oczywiscie znaczenie ma rowniez wielkosc % ktory otrzymujesz.
    W trading roomach firm typu goldman sachs / funduszy itd. wyglada to ciut inaczej.

    #1216

Skomentuj

Musisz być Zalogowany. Możesz komentować posty.

Reklamy

Wsparcie finansowe

Jeżeli spodobała Ci się ta strona, pozostaw na niej komentarz, ponieważ nic innego tak bardzo nie motywuje, jak zainteresowanie ze strony odwiedzających. Jeśli posiadasz własną stronę o podobnej tematyce, umieść na niej linka do mojej strony i jeśli dasz mi o tym znać, zrobię to samo. A jeżeli dodatkowo uważasz, że ta strona jest wartościowa i masz taką możliwość, możesz mnie wesprzeć dowolną kwotą abym mógł ją dalej rozwijać. Nie oczekuję żadnej płatności, aczkolwiek fundusze pomogą mi pokryć koszty poświęconego czasu.
Kwota: PLN
Dotpay.pl
Dziękuję!
Marcin Radlak

Ankieta